Zdjęcia ze spotkania w restauracji „Kresowiak”

Wrażenie ze spotkania w restauracji Kresowiak opisaliśmy w komentarzach pod poprzednim postem. Jako dopełnienie kilka zdjęć z wczorajszej kolacji.

Wątróbki drobiowe z borowikami

Wątróbki drobiowe z borowikami

Pielmienje z mięsem duszone z grzybami

Pielmienje z mięsem duszone z grzybami

Pielmienje z farszem rybnym i chrzanem

Pielmienje z farszem rybnym i chrzanem

Cepeliny z mięsem i okrasą

Cepeliny z mięsem i okrasą

Pierś kaczki w sosie z suszonych śliwek

Pierś kaczki w sosie z suszonych śliwek

Maczanka z blinami

Maczanka z blinami

Wnętrze restauracji Kresowiak

Wnętrze restauracji Kresowiak

Restaucja Canton, Warszawa – relacja ze spotkania Oliwkowiczów w dn. 01.03.2010

Zanim opublikuję relację z wczorajszego spotkania wielkanocnego, zamieszczam dla zachowania chronologii krótką relację ze spotkania w restauracji Canton, które odbyło się 01.03.2010. Świętowaliśmy wtedy 6-tą rocznicę istnienia grupy. Zebrało się 14 osób – obecni byli prawie wszyscy Oliwkowicze, a także nowi uczestnicy.

Mini fontanna w restauracji Canton

Mini fontanna w restauracji Canton

Restauracja Canton robi wrażenie wielkością powierzchni – zajmuje dużą część parteru bloku na Muranowie. Są w niej dwie duże sale – jedna z nich podzielona na boksy i jeszcze mniejsze, pomieszczenia przylegające do dużych sal. Stół dla nas przygotowano w mniejszej sali, którą mieliśmy do naszej dyspozycji. Byliśmy zresztą jedynymi gośćmi w restauracji tamtego wieczoru. Atrakcją był duży, okrągły stół, przy którym zmieściła się cała nasza grupa i na którym ustawiony był obrotowy blat ułatwiający degustajcę dań na zasadzie, że każdy próbuje po trochu ze wszystkich zamówionych potraw. Każdy z nas zamówił po 1 daniu głównym, niektórzy także przekąski i sałatki, ale i tak wszystko przemieszało się na środku stołu, a obrotowy blat był ciągle w ruchu, bo każdy chciał spróbować po trochu wszystkiego. Niektóre z zamówionych dań okazały się bardziej, inne mniej udane.

Kaczka po pekińsku

Kaczka po pekińsku

Specjalność zakładu „kaczka po pekińsku” zrobiła wrażenie wizualnie – podano ją efektownie pokrojoną w cienkie plastry, z dodatkiem sosu, naleśników i pokrojonego w słupki ogórka i pora. Kaczka smaczna, ale niestety prawie zimna. Podobnie z ryżem pieczonym – został podany także prawie zimny. Lepszym wyborem okazał się makaron pieczony – był smaczny i ciepły. Spośród zamówionych dań warte polecenia są: bakłażan gotowany na parze, bakłażan w cieście, kalmary po syczuańsku (duszone z dodatkiem warzyw), krewetki w sezamie, kaczka w sezamie z dodatkiem bardzo dobrego sosu, choć w przypadku tego dania mieliśmy także zastrzeżenia do temperatury dania – kaczka był chrupiąca tylko z nazwy, choć trzeba przyznać, że smaczna. Dobra okazała się surówka z kapusty na ostro z dodatkiem chili. Smaczne były też desesy – np. banan w cieście, mleko w cieście, które okazało się gęstym kremem mlecznym otoczonym ciastem i usmażonym w głębokim tłuszczu, a także pączki chińskie czyli kulki ciasta z nadzieniem obtoczne w sezamie. Nie polecamy natomiast dań mięsnych z dodatkiem warzyw, gdyż kawałki mięsa w daniach są małe, natomiast bardzo dużo jest w nich cebuli.

Kaczka po pekińsku z dodatkami

Kaczka po pekińsku z dodatkami

Niemiłym akcentem na koniec było dopisanie do rachunku opłaty za serwis. Wszystko byłoby w porządku, gdybyśmy zostali uprzedzeni, że taka opłata jest doliczana, ale nie zrobiono tego przy dokonywaniu rezerwacji, nie ma też żadnej wzmianki na ten temat w menu. Fakt doliczenia kwoty, o której nas nie uprzedzono, popsuł ogólne wrażenie.

Restauracja Argentina

Wczoraj odbyło się kolejne spotkanie oliwkowe. Tym spotkaliśmy się w restauracji „Argentina” na Mokotowie. Zebrało się 6-osobowe grono: Andyk, Andrzej, Hania-Kasia, Krys Dobrodziej, Lucy i Małgosia.

Jeśli chodzi o miejsce spotkania, okazało się, że dokonaliśmy bardzo dobrego wyboru – byliśmy zachwyceni serwowanymi tam daniami, obsługą, dobre wrażenie zrobił na nas też wystrój – elegancki, ale bez zadęcia, a także atmosfera tego miejsca.

Specjalnością restauracji są steki z wołowiny argentyńskiej. Oprócz nich można znaleźć w karcie m.in. przekąski, zupy, a także dania z innych mięs, ryb oraz desery. Szef kuchni jest Argentyńczykiem i to on układał kartę, która jest urozmaicona, ale średnio rozbudowana czyli optymalna – lista potraw jest wystarczająca, aby było w czym wybierać. Jak twierdzi znany krytyk kulinarny, Maciej Nowak, menu dobrej restauracji nie może być zbyt długie, bo w przeciwnym wypadku składniki mniej chodliwych potraw długo zalegają w lodówkach (link).

Godna pochwały jest obsługa w „Argentinie” – obsługująca nas kelnerka była bardzo sympatyczna i świetnie zorientowana w menu.

Sposób podania potraw, ich kompozycja i smak zrobiły na nas duże wrażenie, w szczególności specjalność restauracji – stek z polędwicy wołowej zawinięty w plaster boczku, upieczony na grillu, podany z ziemniakami po prowansalsku i grillowanymi warzywami.

Steki z wołowiny argentyńskiej są dość drogie – wspomniane danie z polędwicy kosztuje 75 zł. Cena wysoka, ale warto było spróbować. Należy podkreślić, że ceny dań nie zawierających wołowiny argentyńskiej są w tej restauracji na przystępnym poziomie. Przykładowo cena butelki dobrego wina, które zamówiliśmy w restauracji wynosi 48 zł. To samo wino w sprzedaży internetowej kosztuje 36 zł, więc restauracja nie ma dużego narzutu. Herbata w dzbanku (duży wybór smaków) kosztuje 7 zł – dla porównania za podobnej jakości herbatę w kawiarni przy Nowym Świecie trzeba zapłacić 15 zł. Desery w cenie +/- 10 zł. Mimo że większość z nas zamówiła dość drogie dania główne, końcowy rachunek nie odbiegał wysokością od przeciętnego poziomu rachunków, jakie zazwyczaj płacimy na naszych spotkaniach. Gdybyśmy nie zamówili wołowiny, byłby on niższy niż w innych restauracjach na tym poziomie, który jest wysoki pod względem jakości usług.

Minusów było niewiele, a mianowicie przydałoby się bardziej pomysłowe czekadełko – w „Argentinie” jest ono skromne, a mianowicie są to kromki bagietki z oliwą. Przydatne byłyby bardziej szczegółowe opisy win w karcie – są podane tylko szczepy, nazwy i ceny, brakuje natomiast charakterysytki poszczególnych win, bez której dokonanie wyboru jest utrudnione, bo przecież rzadko kto jest tak wybitnym znawcą win, aby znał je wszystkie. Mimo wspomnianych, niewielkich minusów resturację oceniamy wysoko i śmiało możemy ją polecić – byliśmy bardzo zadowoleni z wieczoru spędzonego w tym lokalu. „Argentina” jest nie tylko miejscem, w którym można zjeść smaczny posiłek, ale także ciekawie spędzić czas – są tam organizowane milongi, spotkania z podróżnikami i koncerty. Warte podkreślenia plusy to fakt, że „Argentina” jest lokalem bez papierosa, a także, iż nie ma dopłaty do rachunku z tytułu serwisu. Napiwek daliśmy sami z siebie z przyjemnością, bo byliśmy bardzo zadowoleni z obsługi. Może właśnie nienaliczanie obligatoryjnego napiwku jest czynnikiem motywującym obsługę do większej dbałości o klientów. Przyjemnym akcentem jest też muzyka w rytmie tanga rozbrzmiewająca w restauracji.

Submarino - gorące mleko i gorzka czekolada

Submarino - gorące mleko i gorzka czekolada

Andrzej rozpoczął biesiadę od zamówienia 2 szklanek gorącego, spienionego mleka z gorzką czekoladą.

Stek z polędwicy argentyńskiej w boczku

Stek z polędwicy argentyńskiej w boczku

Daniem, któremu nie mogła oprzeć się większość z uczestników spotkania była polędwica z wołowiny argentyńskiej zawinięta w plaster boczku, przyrządzona na grillu, podana z grillowanymi warzywami i pieczonymi ziemniakami. To danie zamówili: Hania-Kasia, Lucy, Małgosia i Krys Dobrodziej.

Antrykot z wołowiny argentyńskiej z serem roquefort

Antrykot z wołowiny argentyńskiej z serem roquefort

Andrzej zdecydował się również na wołowinę argentyńską, ale w innej wersji – zamówił antrykot zapiekany z serem roquefort, podany z kurkami i puree ziemniaczanym.

Sola w sosie czosnkowym z warzywami

Sola w sosie czosnkowym z warzywami

Andyk wyłamał się ze stekowego towarzystwa i zamówił danie rybne – solę w sosie czosnkowym podaną z warzywami i ryżem szafranowym.

Flan z toffi i bitą śmietaną

Flan z toffi i bitą śmietaną

Hania-Kasia i Lucy skusiły się na flan, aby sprawdzić możliwości restauracji w zakresie deserów.

Szarlotka na ciepło z lodami

Szarlotka na ciepło z lodami

Szarlotka z lodami, którą zamówiła Małgosia, krążyła po całym stole i spróbowali jej wszyscy.

Restauracja i kawiarnia Argentina, ul. Sandomierska 13, Warszawa

Relacja ze spotkania Oliwkowiczów w restauracji Vera Italia

Tym razem spotkanie oliwkowe odbyło się w czwartek, 14.01.2010. Wybraliśmy się do restauracji Vera Italia na Ochocie.

Vera Italia

Vera Italia


W spotkaniu uczestniczyli: Black Mamba, Lucy, Hania-Kasia, Krys Dobrodziej, Szyman, Jola i Darek – znajomi Black Mamby, Małgosia – zaproszona przez Krysa Dobrodzieja oraz Stella zaproszona przez Hanię-Kasię.

Małże cozze w sosie ze świeżych pomidorów z dodatkiem spaghetti

Małże cozze w sosie ze świeżych pomidorów z dodatkiem spaghetti

Relacja Lucy:
„Ja byłam zachwycona wczorajszą kolacją, czemu muszę dać wyraz. W skrócie – niepozorny pawilon, niepozorny wystrój, przyzwoite ceny, świetna obsługa i jeszcze lepsze jedzenie. Było małe obsunięcie w czasie z podpłomykami, ale kucharz najwyraźniej ledwo się wyrabiał.

Miałam dziką ochotę na pastę z mulami, więc zamówiłam spaghetti con cozze w świeżych pomidorach. Makaron perfekcyjnie al dente, sos delikatnie podbity aromatem czosnku i ziół, lekko pikantny, ale nie za ostry, nie przytłaczający smaku małży. Moim zdaniem lepiej sprawdziłyby się linguine, przyjemniej oblepiają się sosem, ale okazało się, że można zamówić dowolny rodzaj makaronu, na co niestety nie wpadłam od razu. To jednak drobiazg, bo danie i tak było rewelacyjne.

Moje kubki smakowe zostały przyjemnie podrażnione i ogarnęła mnie błogość, lecz ciągle było mi mało, zatem skusiłam się jeszcze na sałatkę moscardini, do spółki z Mambą i Szymanem. Młode, małe, marynowane ośmiorniczki pojawiły się przede nami na miksie sałat z dodatkiem rukoli, w zacnym towarzystwie czarnych i zielonych oliwek, kaparów oraz suszonych pomidorów, wszystko skropione przednim balsamico; do tego focaccia z oliwą i świeżym tymiankiem – kolejny strzał w kulinarną dziesiątkę.

Nic dziwnego, skoro, jak mówi Mamba, kucharz jest Włochem. Następnym razem skuszę się chyba na vongole w białym winie, bo że tam wrócę, to pewne:)”

Małże cozze w sosie ze świeżych pomidorów

Małże cozze w sosie ze świeżych pomidorów

Krys Dobrodziej skusił się na małże cozze w sosie ze świeżych pomidorów. Okazało się, że danie nie zaskopokoiło jego apetytu. Później domówił jeszcze smażone kalmary i krewetki.

Relacja Krysa Dobrodzieja:
„Dla mnie też owoce morza wyśmienite i warto je spożyć w zestawie tak jak Lucy aby się nasycić do woli. Żałuję tylko że to dla mnie na końcu świata choć jak Andyk dla mnie też to była sentynentalna podróż bo kiedyś bywałem tam dosyć często.”

Małże cozze w białym winie

Małże cozze w białym winie

Małgosia skusiła się na małże cozze w białym winie oraz panierowane karczochy. Mamy nadzieję, że podobało się jej nasze spotkanie i dołączy do grupy na stałe. Serdecznie zapraszamy.

Carpaccio z łososia

Carpaccio z łososia

Jola zamówiła carpaccio z łososia z dodatkiem rukoli. Danie wyglądało bardzo efektownie.

Zupa z owoców morza

Zupa z owoców morza

Black Mamba zamówiła zupę z owoców morza. Później domówiła jeszcze do spółki z Szymanem i Lucy pizzę z szynką i pieczarkami oraz sałatkę z ośmiorniczek.

Relacja Black Mamby:
„Mnie też się bardzo podobało, do tego stopnia, że dziś urozmaicę moje spotkanie ze znajomymi tamtejszą sałatką z ośmiorniczkami (dzwoniłam- można zamówić na wynos)”.

Foccacia z rozmarynem

Foccacia z rozmarynem

Jako dodatek do dań zamówiliśmy foccacię.

Krewetki i kalmary smażone

Krewetki i kalmary smażone

Hania-Kasia skusiła się na krewetki i kalmary smażone oraz jako dodatek panierowane karczochy.

Relacja Hani-Kasi:
„Ja też jestem bardzo zadowolona ze spotkania w restauracji Vera Italia. Jeśli ktoś nie mieszka w pobliżu i nie zna dobrze okolicy, niełatwo ją znaleźć. Miałam z tym problemy, mimo że kiedyś pracowałam w tamtej okolicy, a także sprawdziłam dojazd przy pomocy lokalizatora internetowego. Restauracja mieści się niewielkim pawilonie na Rakowcu ukrytym między blokami. Pobłądziłyśmy ze Stellą na osiedlu i trzeba było dzwonić do Mamby po wskazówki. Z jej pomocą udało się w końcu dotrzeć na miejsce. Widok pawilonu rozłożył mnie na łopatki – głęboka komuna z okratowanymi z zewnątrz oknami. Tak brzydki, że aż piękny. W środku podobne klimaty – pierwsza sala także wywołująca wspomnienie minionego systemu, druga już bardziej nowoczesna i elegancka. Mimo że to miejsce ma dziwaczny wystrój, ma w sobie duszę i swojską atmosferę – człowiek czuje się tam jak w domu. W restauracji było kilka grupek ludzi biesiadujących podobnie jak my przy domowym winie i pysznych, włoskich daniach.

Jeśli chodzi o stronę kulinarną, jestem także usatysfakcjonowana. Vera Italia serwuje smaczne jedzenie za sensowne pieniądze. Jako danie główne zamówiłam smażone kalmary i krewetki (35 zł), a jako dodatek panierowane karczochy (8 zł). Wybór dania głównego okazał się bardzo trafny. Dostałam sporą porcję kalmarów oraz cztery duże krewetki w pancerzach w delikatnym sosie własnym najprawdopodobniej podlanym białym winem – tak wnioskuję z jego smaku. Zarówno kalmary, jak i krewetki były wyśmienite – te ostatnie świeżutkie, soczyste, rozpływające się w ustach. Dawno nie jadłam tak dobrych krewetek. Panierowane karczochy nie okazały się zbyt dobrym wyborem – dominował w nich smak octowej zalewy, ale mimo to dały się zjeść. W odróżnieniu od innych osób, najadłam się jednym daniem i nie musiałam już domawiać kolejnego. Dla ukoronowania posiłku zamówiłam jeszcze deser „panna cotta” w sosie karmelowym udekorowany listkami mięty (10 zł) i to też okazał się bardzo dobry wybór – deser był wyśmienity w smaku. Zamówiliśmy też wspólnie wino domowe (40 zł za karafkę), które było dobrym dopełnieniem naszego posiłku – smak wina był zadowalający.

Restauracja Vera Italia jest miejscem, które odbieram bardzo pozytywnie ze względu na przyjemną atmosferę a także wyśmienitą kuchnię. Chętnie wróciłabym tam, aby spróbować innych dań. Warto się tam wybrać, mimo że lokalizacja nie dla każdego jest korzystna. Dobre jedzenie zrekompensuje nieco dłuższy czas dojazdu.

Z minusów: przy dużej grupie należy się liczyć z doliczeniem do rachunku 10% za serwis. Ponadto zamówionych dań nie podano nam równocześnie, lecz partiami, ale kelnerka przeprosiła za to. Biorąc pod uwagę fakt, że byliśmy dużą grupą, można im wybaczyć to niedociągnięcie, choć przydałoby się, aby dopracowali ten punkt, wiedząc, że mają spory ruch.”

Panierowane karczochy

Panierowane karczochy

Stella zamówiła spaghetti z bakłażanem oraz panierowane karczochy. Na deser skusiła się na banana w sosie karmelowo-pomarańczowym.

Spaghetti z bakłażanem

Spaghetti z bakłażanem

Relacja Stelli:
„Było super Moje spaghetti z bakłażanem było niebiańsko dobre, do tego parmezan, pycha. Lekkim zgrzytem okazały się karczochy marynowane z panierką, no ale świetne zakończenie kolacji stanowił wspaniały deser: banan w gorącym sosie karmelowym z cienkimi paseczkami skórki pomarańczowej.”

Banan w sosie karmelowo-pomarańczowym

Banan w sosie karmelowo-pomarańczowym

Hania-Kasia zamówiła na deser panna cottę.

Panna cotta

Panna cotta

Tiramisu, które zamówił Darek, wyglądało bardzo apetycznie.

Tiramisu

Tiramisu

Śmiało możemy polecić restaurację Vera Italia – można w niej zjeść bardzo smaczne dania, a ich ceny są na rozsądnym poziomie.

Restauracja Frida przy Nowym Świecie 34 – relacja ze spotkania Oliwkowiczów w dn. 05.10.2009

Wczoraj odbyło się spotkanie Oliwkowiczów w nowej restauracji meksykańskiej „Frida”, która mieści się przy ul. Nowy Świat 34.
Restaurację można po krótce scharakteryzować nastąpująco: wystrój wnętrza na wysokim poziomie, sprawna, szybka obługa, jedzenie poniżej przeciętnej, więc pod względem kulinarnym jesteśmy rozczarowani. Przy płaceniu rachunku niespodzianką była pozycja 50 zł za serwis czyli ok. 10% wartości zamówienia – niespodzianką dlatego, że nie było żadnej wzmianki w karcie, że napiwek jest doliczany automatycznie.
Poziom kulinarny zdecydowanie do podwyższenia – lokalizacja przy najdroższej ulicy w Polsce zobowiązuje do wyższego niż obecny, bo jak na razie smak potraw nie zachęca do ponownych odwiedzin.

Dodatki do dań - śmietana, salsa, guacamole

Dodatki do dań - śmietana, salsa, guacamole

Bulion meksykański (16 zł)

Bulion meksykański (16 zł)

Bulion meksykański „Pozole” z warzywami, kurczakiem i awokado prezentował się okazale i był jednym z niewielu dań, które zebrały pochwały.

Zestaw przekąsek dla dwojga (32 zł)

Zestaw przekąsek dla dwojga (32 zł)

W opisie zestawu przekąsek dla dwojga („Wszystkie nasze najlepsze przekąski i coś jeszcze”) oszukują – jak widać na zdjęciu wszystkie przekąski to faktycznie dwie przękąski (2 paluszki z kurczaka i quesadillas z serem – 4 małe kawałki) plus coś jeszcze czyli ziemniaki i oliwki. Skromny ten zestaw jak za cenę 32 zł. Należy dodać, że w karcie było więcej przekąsek niż dwie (ziemniaki i oliwki traktujemy jako dodatek), więc wszystkie na pewno nie znalazły się w zestawie.

Burrito z wieprzowiną (34 zł)

Burrito z wieprzowiną (34 zł)

Burrito brakowało meksykańskiego smaku, a na sałacie można było wyczuć ziarenka piasku.

Opinia Xfenixa:

„TOTALNA PORAŻKA. najkrócej, to może by kucharz
udał się na senatorską i po prostu popróbował, jak
się pichci tex-mex. ja zamówiłem burritos. jadłem różne, ale takiego w życiu przedtem nie widziałem.
zawiniety jak krokiecik, z obu stron sic! ? w farszu
brak cebuli, czosnku, chili nie mówiąc o śladowych ilościach mięsa. do tego totalny brak, ale to dosłownie
brak przypraw jakichkolwiek. za to zapieczone na kamień, że nijak ani ugryźć, ani widelcem, zero soli, zero pikantności, zero jakichkolwiek przypraw. dotego najtańszy ryż, ziarna tak połamane, że początkowo myślałem, że to kasza. no i sałata,
tak zapiaszczona, że aż zgrzytało w zębach.”

Żeberka (36 zł)

Żeberka (36 zł)

Żeberka były w miarę smaczne, ale dało się wyczuć, że zostały przyrządzone kilka godzin wcześniej, a może nawet poprzedniego dnia (niektóre kawałki wysuszone) i tylko lekko podgrzane przed podaniem. Podobnie ziemniaki, które na dodatek były twarde. Danie pod względem smaku podratował trochę sos BBQ.

Zapiekanka wegetariańska (19 zł)

Zapiekanka wegetariańska (19 zł)

Zapiekanka wegetariańska z bakłażana, szpinaku i sera mozzarella była mdła w smaku. Bakłażan, który według opisu w menu miał być grillowany, smakował jak surowy.

Opinia Xfenixa:

„lidzia
za to zamówiła berenjene con queso. sytuacja
podobna. na dnie zapiekanki surowe plastry
bakłażana, jak były surowe tak i zostały (miały
być grilowane), potem cała kopa szpinaku, a jakże
też źle umyty i z piaskiem, a na górze żółty mdły
zapieczony ser. zero doprawienia, zero przypraw,
żadnych smaczków. po prostu chciało sie rz…
dopiero po posoleniu i popieprzeniu (nnych
przypraw na stanie nie mieli) jako tako dało się
zjeść. w sumie to chyba w kuchni nie mają pojęcia, jak wygląda kuchnia tex-mex. w skali
10 punktowej daję góra 2 punkty. niestety muszę
się przyznać Frida = pomyłka. nikomu nie polecę
tej restauracji, tym bardziej, że na koniec przy
płaceniu, dowiadujemy się o 10 % dodatku. wcześniej nie będąc o tym poinformowani.”

Zestaw tex mex dla 2 osób (59 zł)

Zestaw tex mex dla 2 osób (59 zł)

Opinia Black Mamby:

„Faktycznie, bez rewelacji.
Zamówiliśmy talerz różnych przekąsek (ziemniaki z serem, oliwki, tortille z serem i paluszki kurczakowe -coś a’la miniaturowe de volaille, a do tego deep z avocado, gęsta śmietana i guacamole z pomidorów). Z tego najbardziej (mnie i Tan) smakowało nam pomidorowe guacamole, któremu ostrość nadawał czosnek, a aromat pietruszka i kolendra. Na drugie danie też był mix – tym razem skrzydełka, żeberka, kolby kukurydzy i znowu ziemniaki z serem. Wszystko przyzwoite, żeberka z gotowy sosem BBQ, ale ładnie odchodzące od kości i przyrumienione. Podobnie ze skrzydełkami. Kolby kukurydzy ciekawie zamarynowane w miodzie i upieczone na grillu. Ogólnie bez wielkiego “wow” jeśli chodzi o jedzenie – ziemniaki z serem przygotowywane wcześniej i jedynie podgrzewane przed podaniem, poza tym są dodawane do wszystkiego, dań główny oraz wszelakich mixów. Mogli by zmienić ten składnik, wiedząc że zamawiane są obydwa miksy, a goście chcą spróbować jak najwięcej “specjałów”.
Bardzo podobało mi się wnętrze. Dużo obrazów a’la Frida Kahlo no i oryginalne łazienki z bajecznie kolorowej, ludycznej ceramiki. Obsługa też moim zdaniem ok. Pani bardzo się starała, dania dostaliśmy stosunkowo szybko, pomogła też przy rozpoznawaniu nazw potraw na rachunku oraz zdradziła przepis na kukurydzę.
Moim zdaniem klimat super, jedzenie do poprawki, ale liczy się i tak to, że mogliśmy się spotkać w większym niż zazwyczaj gronie, z czego niezmiernie się ucieszyłam.”

Danie z piersi kurczaka (28 zł)

Danie z piersi kurczaka (28 zł)

Pierś kurczaka nadziewana szpinakiem i serem w sosie z suszonych pomidorów jest jednym z niewielu dań w menu Fridy, które można polecić.

Opinia Andyka:

„Ja naprawdę na swój talerz nie mogę narzekać. Wszystko było o.k. Nawet bakłażan był należycie zgrilowany i bardzo smaczny sosik z suszonych pomidorów. Nie zawsze musi być wszystko bez zastrzeżeń. Myślę, że na tym między innymi, polega nasza “wędrówka” po knajpach. Rozpoznajemy, raz jest o.k., a raz nie. Trudno, zawsze to jakieś doświadczenie i jakieś ryzyko. Najważniejsze, że wszyscy zdrowi… mam nadzieję.
Zdecydowanie za to jestem przeciw 10 %-tom.
50 zł to wcale nie zła sumka, można zjeść całkiem przyzwoite danie.”

W skali dziesięciopunktowej za jedzenie przyznajemy restauracji Frida 2 punkty. Ładny wystrój niestety nie ratuje tego miejsca – do restauracji idzie się przede wszystkim po to, aby dobrze zjeść.

Spotkanie oliwkowe w restauracji Buddha

menu restauracji Buddha

menu restauracji Buddha

Wczoraj spotkaliśmy się w gronie oliwkowym w restauracji indyjskiej Buddha, przy Nowym Świecie 23. Obecni byli: Andykowa, Andyk, Black Mamba, Hania-Kasia, Krystow i Lucy.

Przekonałam się, że warto dać restauracji drugą szansę – wszyscy byliśmy usatysfakcjonowani smakiem potraw.

Nowością w restauracji Buddha jest to, że jako czekadełko podawane są tam teraz małe samosy z pikantnym nadzieniem warzywnym oraz sosami – miętowym i słodko-kwaśnym (wcześniej podawano kruche placki).

samosa

samosa

Ja i Andyk skusiliśmy się na danie o nazwie „chilli chicken” – były to delikatne kawałki kurczaka w sosie z dodatkiem chilli, cebuli, papryki i sosu sojowego.

kurczak w sosie chilli

kurczak w sosie chilli

Andykowa zamówiła panir w sosie szpinakowym – bardzo smaczny. Krys skusił się na krewetki w ostrym sosie.

jagnięcina

jagnięcina

Lucy i Black Mamba zamówiły jagnięcinę w dwóch różnych sosach.

jagnięcina w sosie

jagnięcina w sosie

Nacięłam się, zamawiając „zieloną sałatkę indyjską”. Okazało się, że były to różne warzywa pokrojone w plastry, ułożone na talerzu, bez żadnych przypraw ani sosu. Dowiedziałam się, co prawda, jak wygląda i smakuje „sałatka” indyjska, ale nie była ona wyrafinowana pod względem smaku.

zielona sałatka indyjska

zielona sałatka indyjska

Jako dodatek do potraw zamówiliśmy placki w różnych wersjach.

Pod koniec miałam niemiłą przygodę – naszło mnie, aby rozgryźć kawałek czegoś zielonego, co pływało w sosie – myślałam, że to dymka. Po rozgryzieniu okazało się, ze to bardzo ostre, zielone chilli. Oj piekło – potrzebne było długie płukanie ust zimną wodą w toalecie i przepijanie zimnym piwem. Uratował mnie anyż, który został podany po posiłku dla odświeżenia smaku. Po zjedzeniu ziarenek anyżu pieczenie ust momentalnie ustało.

ziarenka anyżu

ziarenka anyżu

Pod względem smaku potraw byliśmy zadowoleni z odwiedzenia restauracji Buddha. Minusem było natomiast długie oczekiwanie na dania główne – podano nam je po ok. 50 minutach od zamówienia. Poza tym, dla grup powyżej 4 osób doliczany jest obligatoryjny napiwek w wysokosci 10% wartości rachunku. Było też trochę zamieszania przy płaceniu rachunku, gdyż wydawało się nam, że podano nam i doliczono do rachunku więcej chlebków niż zamówiliśmy – prawdopodobnie kelnerka błędnie przyjęła zamówienie.

Buddha – nowa restauracja indyjska w Warszawie

River Cafe 07_2008 077
Przetestowałyśmy z przyjaciółką nową restaurację indyjską Buddha, która powstała w Warszawie, przy ul. Nowy Świat 23.
Mocnymi stronami restauracji są: lokalizacja, ładny wystrój, szybka, sprawna i czujna obsługa, słabszym punktem potrawy – są poprawne, ale nie zachwycające smakiem. Kucharze zdecydowanie żałują przypraw. Daniom brakowało wg mnie wyrazistości. Najbardziej smakowało mi mango lassi – gęste, niezbyt słodkie. Natomiast potrawy, które zamówiłam – kurczaka w sosie śmietanowym z szafranem i nerkowcami oraz ryż z kminkiem nie zachwyciły mnie. Piłam też herbatę indyjską z mlekiem i przyprawy były w niej też słabo wyczuwalne. Przyjaciółka zamówiła kurczaka z pieca tandoori z chlebkiem i trafiła nieco lepiej, choć też narzekała, że kurczak nie był wystarczająco ostry.
River Cafe 07_2008 082
Nowy Świat 2009-07-08 14-22-06
Nowy Świat 2009-07-08 14-45-11